Kliknij tutaj --> ♠️ szwedzka wyspa na baltyku

Pilnują dwóch punktów na Bałtyku. Marynarki wojenne Finlandii i Szwecji "są w gotowości operacyjnej", by wspólnie bronić fińskich autonomicznych Wysp Alandzkich i szwedzkiej Gotlandii szwedzka wyspa na Bałtyku: Gotlandia: szwedzka (od 1645) wyspa na Bałtyku (miasto Visby) Gotlandia: wyspa szwedzka na Morzu Bałtyckim: Krzyżówka wyspa na Bałtyku ★★★ WISŁA: od Baraniej Góry do Bałtyku ★★★ FLĄDRY: ryby z Bałtyku ★★★ MEDUZY: galaretowate w Bałtyku ★★★ DARŁOWO: miasto przy ujściu Wieprzy do Bałtyku ★★★ ESTONIA: prom - zatonął na Bałtyku w 1994 ★★★ MORŚWIN: waleń występujący w Bałtyku ★★★ OLANDIA: duża szwedzka Ta druga, po Gotlandii, szwedzka wyspa gości w ofertach turystycznych większości biur podróży. Do ciekawszych atrakcji regionu należą ruiny zamku Borgholm, kamień runiczny w Lerkaka, latarnia morska Lange Jan oraz archeologiczne stanowisko połączone ze skansenem – Eketorp. Na terenie znajduje się ponad 10 000 par mew srebrzystych. Spacerując po skałach trzeba na nie uważać. Ptaki potrafią zaciekle bronić swoich gniazd i atakować turystów. Gaden - uliczka na Christiansø między budynkami dawnych koszar. Mieszkańcy wyspy z około 50 gospodarstw hodują drób, ptaki oraz króliki. Comment Faire Une Rencontre Avec Une Femme. Gdzie: Karlskrona i okolice; Szwecja Jak: Samolotem, pociągiem i autem (do wyboru do koloru ;)) W tym roku na majówkę wybrałam się do Szwecji, łącząc odwiedziny ze zwiedzaniem. Ponieważ weekend, z resztą jak każdy, jest krótki, najszybszym rozwiązaniem był lot do Kopenhagi, a stamtąd (prosto z lotniska) pociągiem do Karlskrony. Można się tam dostać również promem z Gdyni, ale takie rozwiązanie zabiera zdecydowanie więcej czasu. Wyspa Öland Wiedzie na nią most z miasta Kalmar, który dzięki swym 155 łukom (całkowita długość 6072m) jest jednym z najdłuższych mostów w Europie. Jadąc na północ drogą 136 (ok. 96 km) docieramy do ruin zamku Borgholm. Zamek ten bronił cieśniny, pełniąc funkcję strażnika południowej Szwecji. Był to zamek obronny, zbudowany za czasów króla Jana III, składał się z czterech części, które okalały dziedziniec, a w każdym rogu znajdowała się wieża. W części południowo-zachodniej dziedzińca można zobaczyć pozostałości pierwszej strażnicy. Jednak podczas wojny kalmarskiej (1611-13) ten punkt obronny został poważnie uszkodzony. W późniejszym czasie zlecono odnowę pałacu barokowego, ale prace zostały przerwane, a w 1806 roku budynek doszczętnie spłonął. Około 25 km za Borgholmem zbaczając troszkę z drogi 136 docieramy do starego, wielkiego wiatraka (Sandviks kvarn), mającego osiem pięter oraz skrzydła o rozpiętości 24m. Młyn Sandvik to bez wątpienia największy młyn w Skandynawii i jeden z największych na świecie. Jadąc dalej na północ, można znaleźć przepiękne kamieniste plaże nazwane „polami Neptuna”. Las Trolli znajduje się na północ od długiej, piaszczystej plaży w Böda. =) Jest to fantastyczny las sosnowym z pniami pokrytymi bluszczem. Karlskrona Miasteczko założone w 1680r. miało służyć jako baza floty szwedzkiej. Nawet obecnie wszelka działalność miasta związana jest z bazą i stocznią, które od 1998r. znajdują się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Karlskrona zajmuje aż 30 wysepek! Wysepka Stumholmem, na której zlokalizowane jest Muzeum Marynarki Wojennej, jest miłym miejscem do odpoczynku na trawie, kąpiel w morzu (jak komuś nie przeszkadza zimna woda ;)), skoki z wieży do wody czy też zjazd zjeżdżalnią w kształcie ludzkiej głowy. Wyspa Aspö Czarująca szwedzka prowincja. Na wyspę najlepiej dostać się bezpłatnym promem – przejazd trwa niecałe pół godziny. Główną atrakcją wyspy jest XVII-wieczna twierdza Drottningsskar – jedna z dwóch fortec, broniących dostępu do Karlskrony od strony morza. W sezonie letnim twierdza otwarta jest dla zwiedzających, a na jej dziedzińcu można wypić kawkę w kameralnej restauracji (dla tych, którzy odwiedzają to miejsce poza sezonem, tak jak ja – twierdzę da się częściowo obejść, i przy odrobinie szczęścia przy jej murach można znaleźć drabinę i choć restauracja nadal będzie zamknięta to resztę można pozwiedzać …). Jest wiele miejsc, które warto zobaczyć na rowerze. Nie tylko dlatego, że widzimy znacznie więcej i mamy wrażenie, że rzeczywiście gdzieś byliśmy zamiast dotrzeć tylko z punktu A do B jak paczka kurierska, ale też dlatego że jest to aktywny i tani sposób podróżowania. Od czego zacząć? Wyprawa rowerowa wokół Bałtyku może być jednym z lepszych pomysłów na pierwszą wyprawę. Dlaczego? Wszystkiego dowiecie się poniżej 😊 Samolotem z rowerem Naszą podróż zaczęliśmy w Poznaniu na lotnisku. Objechanie całego Bałtyku to ponad 8 tys. km. Z racji ograniczonych urlopów postanowiliśmy nieco okroić tę trasę z założeniem, że brakujące odcinki dokręcimy kiedy indziej. Pomysł był zatem taki, żeby szybko dostać się do Szwecji, potem na wyspy Alandzkie, do Finlandii, a potem przez Estonię, Łotwę i Litwę do Ełku na pociąg powrotny. Tym samym zaczęliśmy od transportu rowerów samolotem. Czy to jest trudne? Zależy czy macie jakieś doświadczenia z zapakowanymi rowerami. Generalnie najprostszym i najtańszym sposobem jest obdzwonić lokalne sklepy rowerowe, znaleźć karton z odzysku i zacząć pakowanie (sakwy wrzuciliśmy w osobny duży karton jako płatny bagaż rejestrowany). Warto zobaczyć na youtubie jak się pakuje rower, tak żeby go nie uszkodzić. Na lotnisku karton z waszym rowerem będzie rzucany, przewracany i wywalany z luku bagażowego samolotu na płytę lotniska z wysokości kilku metrów. Jest to więc duże ryzyko, ale zazwyczaj się udaje 😛 Warto też naprawdę dokładnie zabezpieczyć rower i nie upychać nic na siłę. W czasie lotu wszystko będzie poddawane ekstremalnym drganiom, w związku z tym stykające się metalowe elementy mogą się bardzo mocno obetrzeć. Koniecznie też trzeba spuścić powietrze z kół do minimalnego poziomu, żeby w czasie lotu dętki nie eksplodowały! Po wylądowaniu zabraliśmy się za rozpakowywanie, a po jakichś 2 godzinach byliśmy gotowi (kartony zostawiliśmy na lotnisku). fot. Kacper Górka Szwecja na rowerze 😍 Jedziemy! Pierwszym etapem było dostanie się z lotniska w Nykoping do położonego 100 km. dalej Sztokholmu. Jako, że wylądowaliśmy dosyć późno, to zaraz po wyjechaniu z miasta zaczęliśmy szukać noclegu na dziko. To jest jedna z najlepszych rzeczy w jeżdżeniu rowerem po Skandynawii! Możliwość biwakowania na łonie natury. Żeby było jasne nie jestem jakimś fanatykiem tego rozwiązania, bo czasem warto wziąć ciepły prysznic 😀 Jeżeli jednak jest ciepło, a w pobliżu jest morze albo jezioro, w którym można się wykąpać, to jest to naprawdę super sprawa. O tym, że znacznie obniża koszty podróży, nie muszę nawet wspominać. Gdybym miał wskazać europejski kraj, w którym najlepiej jeździło mi się na rowerze, to byłaby to Szwecja. Kultura jazdy jest po prostu niesamowita. Nie ma agresji, pośpiechu, przeciskania się samochodem koło rowerzysty na grubość gazety. Jest za to dużo uśmiechu i życzliwości. To co mnie jeszcze zaskoczyło, to fakt, że na drodze po wybrzeżu było naprawdę pusto. Bałtyk kojarzył mi się przeważnie z Mielnem i zatłoczonymi kurortami, a tutaj nagle pusto. W odróżnieniu od Polski wybrzeże mimo małych przewyższeń, jest też dużo bardziej pofałdowane. Niby to takie mini górki, ale na dłuższym dystansie i tak można się trochę zmęczyć. Sztokholm i muzeum Wazy W Sztokholmie nie próbowaliśmy spać na dziko, tylko znaleźliśmy sobie bardzo fajny kemping Bredang. Nie dość, że położony był blisko centrum, to jeszcze nad jednym z wielu zbiorników wodnych z dostępem do plaży. Sztokholm generalnie położony jest na niezliczonej liczbie wysepek, więc gdzie się nie obejrzeć pływają jachty, promy i jest mnóstwo mostów. Prawdziwy raj dla miłośników wody i żeglarstwa 😊 W samym Sztokholmie, poza ciekawą architekturą zobaczyliśmy też okręt Waza, który zatonął w 1628 roku w samym centrum miasta zaraz po zwodowaniu. Jednak dzięki zimnym wodom i mułowi przeleżał wiele lat i w ubiegłym wieku został wydobyty w świetnym stanie. Pół dnia na zwiedzenie Sztokholmu to zdecydowanie za mało i warto wybrać się tam na dłużej. fot. Kacper Górka Wyspy Alandzkie rowerem! Jest coś tajemniczego w wyspach położonych na środku Bałtyku, daleko od wszystkiego. To trochę jak głęboki las, w którym nie ma zasięgu. Niby nic specjalnego, ale jest w tym coś intrygującego 😉 Czy wyspy Alandzkie takie są? Na pewno nie jest to samotna wyspa z zamkiem na środku (aczkolwiek zamek tam jest..), która przypomina twierdzę pośród wzburzonych wód oceanu. Archipelag wysp Alandzkich składa się z tysięcy małych wysepek. Promy na wyspy Alandzkie kursują regularnie, gdyż jest to chętnie wybierana forma rozrywki wśród Szwedów. Wielu z nich nie płynie nawet po to, żeby dopłynąć, ale żeby przeżyć na statku ze strefą wolnocłową dwa upojne dni 🙃 Promem płynęliśmy kilkanaście godzin, co wystarczyło, żeby wyspać się w wygodnych kajutach, wziąć prysznic i skorzystać ze szwedzkiego bufetu o poranku. Postanowiliśmy, że spróbujemy objechać wyspy dookoła i wsiąść następnego dnia na prom do Finlandii. Największym miastem na Alandach jest Marienhamn (11 tys. mieszkańców). Ceny są dosyć wysokie, chociaż co ciekawe, paliwo aż tak drogie (jak np. we Włoszech) nie było. Wyspy należą oficjalnie do Finlandii, jednak mają sporą autonomię i własne tablice rejestracyjne. Wbrew pozorom drogi nie były aż takie puste jak mogłoby się wydawać. Krajobraz był pofałdowany i typowo skandynawski z dużą ilością czerwonych domków i nagich skał. Było wietrznie, ale klimat na Alandach okazał się być dosyć łagodny. Alandy to również raj dla wędkarzy. fot. Kacper Górka Po zjechaniu z głównej drogi dotarliśmy do promu, który miał nas zabrać na kolejną wyspę, oczywiście już odpłynął.. Pozostało nam rozbić namioty, wyciągnąć kuchenki i otworzyć lokalne piwko… Rozbijanie obozu gdzie popadnie jest naprawdę jedną z najlepszych rzeczy w jeżdżeniu rowerem nad Bałtykiem, zwłaszcza, gdy można się rozbić na rozgrzanej słońcem skale 😊 fot. Kacper Górka Po zrobieniu ponad stu kilometrów na Alandach, obowiązkowej wizycie na poczcie i pogadaniu z kilkoma miejscowymi, wsiedliśmy na kolejny prom, tym razem w stronę Finlandii. Finlandia na rowerze Dopłynęliśmy do Turku i standardowo ruszyliśmy, żeby poszukać noclegu za miastem. Może to złudne wrażenie, ale Finowie od samego początku wydali mi się odrobinę gburowaci. W każdym razie, o ile w Szwecji i na Alandach mimo upalnego lata wieczorami było chłodnawo, o tyle w Finalndii zrobiło się już naprawdę ciepło. W Helsinkach było ponad 30 stopni w słońcu! Trasa do Helsinek nie była zbyt ciekawa, natomiast sama stolica już zdecydowanie tak. Helsinki są również bardzo przyjazne rowerzystom, i podobnie jak w Sztokholmie jest tam wiele jachtów i portów. Wypatrzyłem nawet biurowce z przystanią dla motorówek, którymi pracownicy dopływają do pracy 😊 Tutaj czasu na zwiedzanie mieliśmy bardzo mało, dlatego objechaliśmy miasto, zobaczyliśmy rzeźbę sikającego golasa i pomknęliśmy na prom do Tallina. fot. Kacper Górka Talinn – idealne miejsce dla romantycznego imprezowicza W Tallinie czekała nas wizyta u znajomego i jego dziewczyny, którzy jako lokalni patrioci postanowili pokazać nam Tallinn od najlepszej strony. W stolicy Estonii zdecydowanie widać już było wpływ komuny. Na przedmieściach rozległe osiedla bloków, szerokie i dziurawe drogi, które nie robiły najlepszego wrażenia. Jednak średniowieczne centrum jest naprawdę niesamowite! Położone na wzgórzu, z widokiem na port, wąskimi i urokliwymi uliczkami… Poza tym panuje w nim jakaś taka przyjemna atmosfera, idealna do nocnego życia. Z jednej strony jest wiele knajpek i turystów, ale z drugiej nie ma śmieci, pijanych sebiksów i ludzi, którzy przyjechali, żeby zrobić demolkę, tak jak to się niestety zdarza, np. w Poznaniu 🙈 Dlatego jeśli chcecie wyskoczyć gdzieś na weekend to Tallinn jest jak najbardziej godzien uwagi. Po dokładnym poznaniu miasta i dwudniowej przerwie ruszyliśmy dalej na południe. Niestety zrobiło się trochę płasko i nudno, ale za to nie padało. Na szczęście na koniec dnia dotarliśmy na piękną dziką plażę zaraz za Parnawą, gdzie rozbiliśmy namioty. Kolejnego dnia podążaliśmy wzdłuż wybrzeża i wjechaliśmy na Łotwę. Trasa rowerowa R10, zwana też Eurovelo 10 jest na tym odcinku dosyć kiepska, gdyż prowadzi drogą krajową. Po całym dniu w strugach deszczu, uciekając przed burzą dotarliśmy na kemping Klintis. Jest on genialnie położony w lesie zaraz przy plaży. Podobnie jak kemping w Sztokholmie, tak i ten mogę z czystym sumieniem polecić. Litewska wieś i demoludy Im bliżej Polski tym robiło się mniej skandynawsko, a bardziej demoludowo. Drogi nadal były dobre (w większości nowe, gładkie i szersze niż w Polsce), ale widać było też coraz więcej bloków i tego typu budownictwa. Na Litwie ceny zrobiły się na tyle niskie, że mój kumpel zaszalał i kupił doskonałą wodę o nazwie Vytautas. Być może kojarzycie jej reklamy z Youtube’a (trochę podobne do reklam Old Spice’a :D). Jeżeli lubicie posoloną kranówkę z posmakiem rur, to przypadnie wam do gustu.. Z każdym kolejnym kilometrem krajobraz robił się coraz bardziej pofałdowany, w końcu zbliżaliśmy się do Mazur. Na Litwie poza kolejnym noclegiem na dziko nad jakimś jeziorkiem, zatrzymaliśmy się także, ze względu na moje problemy zdrowotne na dwa noclegi na kempingu Kurtuvenai. Jak się okazało kemping był bardzo przyjazny, a sanitariaty i kuchnia mieściły się w fajnie odrestaurowanej drewnianej chacie. Jak to na kempingu, poznaliśmy pozytywnie zakręconych ludzi, w tym małżeństwo z Finlandii, które nagrywało filmiki z drona. fot. Kacper Górka Polskie Tiry i siup do Ełku Do Polski wjechaliśmy przez jakieś małe i niestrzeżone przejście graniczne. Zjedliśmy schabowego z surówką i ruszyliśmy drogą wojewódzką w stronę Ełku. Nie chcę być malkontentem, jednak to co się tam wyprawiało przechodziło ludzkie pojęcie. Niekończący się sznur tirów, który spychał nas do rowu był naprawdę stresujący. Moim zdaniem wynika to nie tylko z gorszych niż na Litwie i w pozostałych krajach dróg, ale chyba też z jakiegoś chorego pędu i niechęci do wciśnięcia hamulca i spokojnego wyprzedzenia rowerzysty. Mam jednak nadzieję, że kiedyś i u nas drogi staną się bezpieczne dla rowerzystów. Po najdłuższym, 185 km etapie dotarliśmy wieczorem do Ełku. Chcieliśmy zdążyć na pociąg, ale jak się pewnie domyślacie.. nic z tego nie wyszło. Podsumowanie Pomijając niezbyt fajne doświadczenia z ostatniego dnia, wyprawa rowerowa wokół Bałtyku była naprawdę udana! Skandynawia, Alandy, wizyta w Tallinie i przepiękny Bałtyk były naprawdę super. Przejechaliśmy 1400 km w 12 dni i zobaczyliśmy 4 stolice. Mimo sporego dystansu jest to tak naprawdę trasa dla każdego. Nie ma tu morderczych podjazdów, ani ponad 40 stopniowych upałów. Bliskość morza sprawia też, że można często wpadać na plażę, żeby odpocząć. Trasa nie wymaga też jakiegoś bardzo terenowego, ani mocnego roweru. Dlatego jeśli szukacie pomysłu gdzie pojechać na swoje pierwsze dłuższe rowerowe wakacje to Szwecja, czy Alandy będą świetnym wyborem. Finlandia i kraje nadbałtyckie są również piękne, ale długie odcinki i monotonny krajobraz mogą trochę zniechęcić jeśli chcielibyście przyjechać tylko w jedno miejsce. Fajną atrakcją na naszej trasie były też zdecydowanie promy. Zapewniają pokój z łazienką za sensowne pieniądze, dobre jedzenie, super widoki i strefę wolnocłową 😉 Jeżeli zastanawiacie się czy wybrać prom to zdecydowanie polecam. Promy pływają też z Polski do Karlskrony w Szwecji, czy na wyspę Bornholm. Moją ostatnią obserwacją jest też to, że odwiedzanie znajomych, czy rodziny (nawet tej dalszej) na trasie to bardzo fajne urozmaicenie. Zazwyczaj zostaniecie nie tylko dobrze odkarmieni, ale zobaczycie też super miejsca znane tylko lokalsom 😊 Rozwiązaniem tej krzyżówki jest 7 długie litery i zaczyna się od litery O Poniżej znajdziesz poprawną odpowiedź na krzyżówkę duża szwedzka wyspa na Bałtyku,, jeśli potrzebujesz dodatkowej pomocy w zakończeniu krzyżówki, kontynuuj nawigację i wypróbuj naszą funkcję wyszukiwania. Hasło do krzyżówki "Duża szwedzka wyspa na bałtyku," Wtorek, 5 Listopada 2019 OLANDIA Wyszukaj krzyżówkę znasz odpowiedź? podobne krzyżówki Olandia Szwedzka wyspa na morzu bałtyckim, Szwedzka wyspa na morzu bałtyckim, inne krzyżówka Szwedzka wyspa na bałtyku druga co do wielkosci Duńska wyspa na bałtyku Estońska wyspa na bałtyku Wyspa na bałtyku w zatoce fińskiej Duńska wyspa na bałtyku, Polsko-niem. wyspa na bałtyku, Niemiecka wyspa na bałtyku Polsko niem wyspa na bałtyku, Duńska wyspa na bałtyku, Polsko niem wyspa na bałtyku, Wyspa szwedzka Szwedzka wyspa na morzu bałtyckim, Szwedzka wyspa na morzu bałtyckim, Szwedzka wyspa na morzu bałtyckim, Duża wyspa na filipinach Duża grecka wyspa u wybrzeży turcji Duża włoska wyspa na morzu śródziemnym Duża wyspa chorwacka Duża wyspa na malajach, Duża grecka wyspa u wybrzeży turcji, trendująca krzyżówki Książkowo o czymś, co może przynieść nieszczęście D16 futrzana kryjówka Biega z szablami E3 bezścienna budowla F16 narciarz na mamucie E3 za niego woj tarczę trzymał 5k wada w lusterkach 16l górnik w klatce Płaci komorne Rysunek przedstawiający jedynie główne zarysy I4 ekonomiczna katastrofa 22d przekucie w czyn Dama z wysp brytyjskich 20a błąkanie się po świecie Nieproszony, natrętny gość Ponad 6000 kilometrów wzdłuż linii brzegowej Morza Bałtyckiego przebyli wspólnie Pan Michał Cichecki, jego żona Sylwia i dwie córki. Gdy realizowali pierwszy etap swojej podróży, młodsza, Klara miała zaledwie roczek, starsza, Laura – trzy lata. Na przeszkodzie nie stanęły ani wczesne pobudki, ani ciągłe przemieszczanie i codzienne zmiany kwater. Piękne widoki, emocje i chwile spędzane w rodzinnym gronie wynagradzały wszystkie trudy inne niż wszystkiePlan wycieczki dookoła Morza Bałtyckiego zrodził się w 2012 roku. Jak przyznaje pan Michał, całość została skrupulatnie zaplanowana:Przypominało to trochę zabawę „połącz kropki”, w której wyłania się obraz pięknego motyla. Im bardziej przyglądaliśmy się mapie, tym nasza podróż bardziej się rozrastała. Postanowiliśmy więc podzielić ją na kilka mniejszych etapów i krok po kroku, z pasją, skupieniem i konsekwencją, doprowadzić do realizacji. Dlaczego akurat Bałtyk? – Być może jego magia nie działa na pierwszy rzut oka, być może brakuje mu przepychu innych mórz, nad jego brzegiem nie ma wielkich pasm górskich, żadnych wulkanów, wody też nie są najcieplejsze na świecie. Jego piękno i temperament są subtelniejsze. Ma inne atuty: tajemniczą aurę, fiordy, klify, piaszczyste plaże, malownicze porty, średniowieczne miasta, skandynawskie metropolie, dziką przyrodę i bogatą historię ery Wikingów oraz Ligi Hanzeatyckiej – tłumaczy Pan rozpoczęła się w Sztokholmie, prowadziła przez północną Szwecję, Finlandię drogą na południe do Helsinek a następnie przez trzy republiki bałtyckie Estonię, Łotwę i Litwę. Dalej wzdłuż polskiej i niemieckiej linii brzegowej, przez Danię i „Szwedzką Rivierę” z powrotem do Sztokholmu. Łącznie 70 dni podróży rozłożonej na 5 etapów w latach I: Fiordy i Święty MikołajPierwszy etap zakładał podróż ze Sztokholmu przez Tornio aż do Helsinek. Jedną z największych atrakcji na tej trasie było Wysokie Wybrzeże po szwedzku nazywane Höga Kusten – najwyższa na świecie linia brzegowa po ostatnim zlodowaceniu. Z lądu znajdującego się na wysokości 300 metrów można podziwiać piękne krajobrazy z okazałymi fiordami. Morze wdziera się tam w głębokie doliny pomiędzy skalistymi wzgórzami pokrytymi gęstym 2000 roku Höga Kusten zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Po tygodniu wyprawy, Pan Cichecki z rodziną dotarli do Finlandii. Jednym z przystanków było Rovaniemi, miasto Świętego Mikołaja. To magiczna granica między bajką a światem rzeczywistym, gdzie odzyskuje się ekscytację i dziecięcą fantazję. Wyobrażałem sobie to miejsce zimą, z mnóstwem śniegu, świątecznych piosenek, dzwonków i tłumów uśmiechniętych ludzi. Ale nie żałowałem, że dotarliśmy tam latem. Nasza wizyta w wiosce Świętego Mikołaja była wyjątkowa i zapamiętam ją na zawsze – wspomina Pan II: Powrót do średniowiecza i litewskie delfinyDrugi etap zaczął się od bardzo mocnego akcentu – Tallina, stolicy Estonii nazywanej średniowieczną perłą Europy. – Będąc tam, trudno nie zwracać uwagi na architekturę. Gdy przechadzaliśmy się placami i uliczkami, uwodziło nas piękno tego miasta. Z platform widokowych na wzgórzu Toompea widać starówkę w całej okazałości. W dawnych czasach szlachta mieszkająca na wzgórzu przychodziła w te miejsca i patrzyła na kupców i rzemieślników w miasteczku Tallinie wciąż można poczuć ducha tamtych lat – zapewnia Pan Cichecki. Po Estonii przyszedł czas na kolejne kraje bałtyckie: Przemierzyliśmy Łotwę, zahaczając o plażę w Saulkrasti, Rygę z bajeczną starówką, nowoczesny kurort Jurmałę czy Windawę, która ze swoją niezliczoną ilością placów zabaw jest prawdziwym rajem dla dzieci. Na Litwie trafiliśmy chociażby do delfinarium w Muzeum Morskim, położonym na Mierzej Kurońskiej przy wejściu do portu w Kłajpedzie. Podziwialiśmy tam również unikalne krajobrazy z największymi ruchomymi wydmami w III: W poszukiwaniu wspomnień i hobbitówPan Michał z żoną i córkami na co dzień mieszkają w Irlandii. Polski etap podróży wokół Bałtyku był więc znakomitą okazją, żeby odwiedzić najbliższych oraz przywołać dawne wspomnienia. Pamięć szczególnie mocno odżyła w Krynicy Morskiej podczas spotkania z siostrą: Kiedy byliśmy dziećmi, spędzaliśmy całe wakacje w Mikoszewie, 30 km od Krynicy. Przeżyliśmy tam wiele wspaniałych chwil. Czułem się szczęśliwy, że po latach, w podobnych okolicznościach możemy zjeść wspólny obiad z naszymi z rodzinami. Przemierzając polskie wybrzeże Państwo Cicheccy zatrzymywali się w Trójmieście, Władysławowie, Ustce, Mielnie, Kołobrzegu, Rewalu i Świnoujściu, wszędzie znajdując urocze zakątki i chwile niemieckiej stronie, niezwykłym zaskoczeniem okazała się niewielka wioska rybacka Gothmund, położona na przedmieściach Lubeki – Podczas naszej podróży odwiedziliśmy wiele pięknych miejsc, ale nie ma wątpliwości, że wioska Gothmund jest jedną z najbardziej magicznych, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Przytulne ceglane domki, doskonale utrzymane trawniki i uliczki, idylliczne ogrody i sady. A wszystko wolne od samochodów, trochę nierealne, jakby w ogóle nietknięte przez czas. Wioska wyglądała jak Shire z Władcy Pierścieni, brakowało jedynie kilku hobbitów – żartuje Pan IV: Po dwóch stronach najdłuższego mostu świataKolejny epizod podróży obejmował przede wszystkim Danię i Szwecję. – Urzekła nas Kopenhaga, jej kolorowe fasady wzdłuż kanału Nyhavn i Ogrody Tivoli. Obiecaliśmy sobie, że kiedyś tam wrócimy. Dużym przeżyciem było też pokonanie Mostu Nad Sundem – najdłuższego na świecie mostu łączącego dwa państwa. Składa się z 4 km podwodnego tunelu, 4 km prowadzących przez sztuczną wyspę i 8 km przeprawy nad cieśniną Sund. To godny podziwu cud inżynierii – zachwala Pan Szwecji na odwiedzenie czekało Malmo ze swoją wieżą Turining Torso, Kaseberga ze składającym się z 59 głazów tajemniczym kręgiem Ales Stoner, nazywanym też szwedzkim Stonehange i Ystad z wąskimi uliczkami znanymi z kryminalnych powieści Henninga Mankella. Zwieńczeniem była wycieczka na duński Bornholm – wyspę, która według legendy powstała po tym, jak Bóg wziął w garść najlepsze części Skandynawii i rzucił je w środek V: Brakujący elementPo 4 latach, przyszedł czas na brakujący, domykający odcinek trasy wokół Bałtyku. Startując z Ystad, nasi bohaterowie podziwiali łagodne przybrzeżne krajobrazy aż do Karlskrony, po drodze zatrzymując się na wędrówkę po Parku Narodowym Stenshuvud. Następnie odwiedzili uroczą małą wioskę Kristianopel i udali się do Kalmaru, a stamtąd na wyspę Öland, gdzie podziwiali jedną z najwyższych i najsłynniejszych latarni morskich w Szwecji Långe Jan. Później zawitali na intrygującą wyspę Gotland i przemierzając kilka następnych miast, dotarli do Sztokholmu – miejsca, w którym zaczęła się ich stolicy Szwecji udało się jeszcze złapać prom płynący na Alanady – archipelag składający się z 6500 wysp. Skakaliśmy z jednej na drugą, ciesząc się surowym pięknem i świeżym powietrzem tego małego raju położonego przy wejściu do Zatoki Botnickiej. Główną atrakcją była wędrówka Ścieżką Trolli w Gecie, która wynagrodziła nas spektakularnymi widoki na morze – wspomina Pan mądrośćMnoga objętość materiałów z podróży nie pozwala nam przedstawić wszystkich szczegółów wyprawy. Zainteresowanych odsyłamy na blog, na którym Pan Michał dzień po dniu, na bieżąco ją podróżowanie to wspaniały sposób na wzmocnienie relacji pomiędzy rodzicami i dziećmi oraz bardzo ważna część ich edukacji. O wiele ważniejsze niż szkolne lekcje jest odkrywanie nowych miejsc, poznawanie nowych ludzi, czy wspólne próbowanie nowych rzeczy na różne jak przez te lata nasze córki zmieniają się w zapalone podróżniczki, było niesamowitym przeżyciem. Jako rodzice staramy się zapewnić naszym córkom najlepsze dzieciństwo i wychowanie. Wierzę, że rezygnacja z komfortu własnego domu, zabieranie ich na wycieczki i wystawienie na nowe otoczenie od najmłodszych lat są najlepszą inwestycją w ich edukację – z pasją opowiada Pan Cichecki. Zwraca również uwagę, że bez pomocy innych ludzi, nie udałoby się zrealizować całego planu: Być może to najlepsza rzecz, której się nauczyliśmy i którą możemy dzielić z naszymi córkami: nigdy nie bądźcie nieśmiali w szukaniu mądrości i pomocy od innych! Zauważyłem niepisane prawo, że kiedy robimy coś dla pieniędzy lub sławy, ludzie to wyczują, ale kiedy robimy coś z pasji, zaczynają być dla nas hojni. Zadziwiła mnie otwartość i chęć pomocy, z którą się spotkaliśmy. To niewiarygodne uczucie wiedzieć, że życie to nie tylko biznes, praca i wyprawy to świetna okazja na rozwijanie pasji u najmłodszych i zacieśnianie więzi

szwedzka wyspa na baltyku